Komentarze: 11
Mimo wszystko usmiech z twarzy nie zchodzi. To znak radosci, takiej niesprecyzowanej chyba. Moze to dlatego ,ze juz tylko 13 dni, ze snieg, ze mi nareszcie cieplo, ze list od M dostalam cudowny jak zawsze,ze Elias lezy obok mnie pod kolderka i wcale sie nie przejmuje ze sie zarazi( kocham go z calych sil)...Niewazne dlaczego ,wazne ze jeszcze jestem szczesliwa i wcale nie zamierzam zmieniac tego stanu przez najblizszy miesiac!
Leze dzis w lozku prawie caly dzien ! Lamie mnie w kregoslupie nadal, do tego goraczka ponizej 38 nie zchodzi, gardlo zaatakowaly jakies bakterie przy czym migdaly powiekszyly sie znacznie i na dobra sprawe ciezko mi oddychac. Na szczescie Eli mnie rozwesela juz od dobrej godziny (kocham go z calych sil). Dzwonilam do Lusesity,zeby przyszla do mnie obejrzec jakies romansidlo,ale w szkole jeszcze biedna jest. Reszta brygady na lyzwy poszla, no a ja jeszcze poleze chyba...:] Na jutro zaplanowalam powrot do zdrowia. O dziewietnastej musze sie stawic na treningu w formie i pelnej gotowosci. Wtedy tez zobacze znowu Jego usmiech i przez cala godzine bede cieszyc wzrok Jego widokiem :)
Gripexu potrzebuje.Albo chociaz pistacji.