Archiwum 04 grudnia 2005


gru 04 2005 17 DNI
Komentarze: 14

Wrocilam dzis baaardzo wczesnym rankiem w stanie lekko wskazujacym. To byl pozegnalny,swiateczno,sylwestrowy weekend. Noce nieprzespane, cudowne, niezapomniane, przetanczone, gorace, zwariowane, z marzeniami...L  wyjezdza niedlugo i raczej okazji juz nie bedzie w tym roku by wzniesc toast.

Nie zaluje zadnej sekundy.Wszystko bylo tak jak tego dawno chcialam, tego mi brakowalo. Znow te uczucie pewnosci siebie i szczescia, ktorego mogla bym nie wypuszczac z rak :)

Noca, w autobusie ten sam, jak zawsze chlopak. Tym razem usiadl obok mnie, usmiechal sie jak bysmy znali sie od dawna . Wzial za reke i zasypal lawina cudownych slow. Tak jakby wiedzial co chce uslyszec... Potem wysiadl jak zwykle. Pomachal na pozegnanie i znikl.

A dzis...Dzis nie podnosze sie z lozka, bo cialo odmawia. I to wcale nie bol glowy, po wczorajszym winie czerwonym a uraz lewej strony plecow. Bol okropny. Uniemozliwia glebokie oddychanie, poruszanie nogami, a o gornej partii ciala juz nie wspomne. Blizszych przyczyn nie znam. W kazdym razie potrzebuje silnych rak i masazu. No i kto mi w szafie pouklada?

my_space : :