Archiwum 11 listopada 2005


lis 11 2005 Bez tytułu
Komentarze: 9

Milosc - temat rzeka – przyczyna moich rozterek.

Wiecie, jawi mi się ona jako wiekowa dama. Taka angielska, powazna kobieta. Wyniosla w swym majestacie i niewzruszona. Widziala juz wszystko i wszystko slyszala. Nic jej nie zaskakuje. Trzyma sie swych zasad i wg nich rozdaje swoje dobrodziejstwa. Perfekcjonizm to jej domena. Ona nie wybacza, ona nie lituje sie. Zada wiernosci i calkowitego oddania. Dla jednych religia, dla innych przeklenstwo. I gdzies u jej stop mala istota. Pragnaca dostapic zaszczytu wstapienia w szeregi jej wyznawcow. Wierzy, ale ciagle to za mało. Pragnie, ale paralizuje ja strach. Walczy, ale ciagle trafia na przeszkody. Wciaz za mało, by poczuc, by doznac. A moze to ja jestem wobec siebie zbyt wymagajaca, a nie ona wobec mnie? Moze to ja stawiam ja na piedestale, czyniac dla niej wysokie progi? Moze to ja nie daje sobie nadziei, kiedy ona stawia przede mna   szanse?  

                                    Milosci, okielznaj mnie!

 

my_space : :